Suzanne Heintz i jej sztuczna plastikowa rodzina
Matka Suzy ciągle zawracała jej głowę, że najwyższy czas, żeby znalazła sobie męża i założyła rodzinę. Mówiła jej, że świat nie jest tak skonstruowany, że gdzieś tam czeka właśnie na nas ten jedyny. Suzy tłumaczyła mamie, że nie może pójść od tak do sklepu i kupić sobie rodziny… a może jednak?
Suzanne Heintz wówczas była trzydziestoletnią artystką, która pewnego dnia na przekór wszystkim postanowiła kupić dwa manekiny, które zaczęła traktować jak swoją rodzinę – Chauncy i Mary-Margaret. Suzanne przez 14 lat fotografowała idealne życie swojej wyimaginowanej rodziny. Na początku zdjęcia miały formę kartek w stylu tych, które Amerykanie przesyłają ze świątecznymi pozdrowieniami. Z czasem Suzy postanowiła pokazać innym swój projekt.
Zdjęcia przedstawiają w ironiczny sposób rodzinne życie. Wszystkie ważne wydarzenia dla tzw. pełnej rodziny – ślub, święta, wakacje, fajerwerki na 4 lipca czy codzienne życie – niedzielne śniadanie, wizyta u lekarza, wspólną zabawę. Każde zdjęcie przedstawia idealną sielankę rodzinną. Suzy, aż tryska z dumy ze swojej rodziny. Jest to forma pokazania jak ludzie dopasowują się do tzw. american dream, ulegają presji dopasowania się, posiadania czy odniesienia sukcesu – wartości propagowane przez klasę średnią w Ameryce.
Artystka uważa, że – nie tylko w Stanach – nadal funkcjonuje stereotyp niechcianej i sfrustrowanej starej panny. Pomimo lat emancypacji kobiet, już nie wystarczy, że są „idealne”, ale teraz trzeba być „spełnioną”. Kobieta nie może być spełniona tylko w jednej kwestii – edukacji, kariery, domu czy rodziny – jeżeli tak jest, to uważa się, że coś z nią jest nie tak. Trzeba zauważyć, że Suzanne nie jest przeciwniczką samej idei małżeństwa. Artystka ma 43 lata, jest w związku, ale uważa, że jest już za późno dla niej na dzieci.
Zdjęcia fotografki w projekcie Life once Removed są wystylizowane, nienaturalnie kolorowe, radosne i wydawałoby się, że sztucznie podtrzymują iluzję idealnego życia. Choć sama artystka dziwi się tym aluzjom, ponieważ uważa, że jej zdjęcia nie różnią się niczym od zdjęć na Instagramie czy Facebook’u .
Projekt ewidentnie nawiązuje do współczesnej wizji świata sprzedawanej nam przez reklamy. Świata, w którym wszyscy są szczupli, modni, wysportowani, piękni i bogaci. Żyją w domkach jednorodzinnych lub wielkich apartamentach, jeżdżą sportowymi autami i co najmniej dwa razy w roku wyjeżdżają na urlop – w Alpy na narty i tam gdzie niebo jest zawsze błękitne. Obraz ten na pewno nie jest typowo amerykański, problemy te dotyczą i frustrują panie domu niezależnie od miejsca zamieszkania.
Ten projekt nie odnosi się jedynie do kobiet i instytucji małżeństwa. Ma zastosowanie w przypadku każdego, kto czuje, że jego życie nie przystaje do oczekiwań – czy to rodziców, środowiska, czy też jego własnych – tłumaczy Suzanne.
Nie ma człowieka, którego życie układałoby się tak, jak sobie je wymarzył, albo jak wymarzyliby sobie jego rodzice. Tak wielu z nas spędza drugą połowę życia starając się pogodzić z konsekwencjami decyzji, jakie podjęliśmy w pierwszej – przekonuje fotografka. Jak każdy artysta, staram się zmienić percepcję. Chcę, by ludzie, a w szczególności kobiety, przestały ciągle się oceniać, zaznały spokoju i cieszyły się z tego, co życie im przynosi.
Treść powstała na podstawie artykułu opublikowanego w serwisie iWoman 6.01.2015 roku.