Sukienka jest podstawowym elementem naszej garderoby. To ją wybieramy na weselne przyjęcia, rozmowę o pracę, to ona towarzyszy nam podczas studniówki, sylwestra czy świąt rodzinnych. Wybierając swoją kreację przebieramy pośród sukienek maxi, kopertowych, krótkich lub asymetrycznych. Zanim jednak otrzymaliśmy tak szeroki wybór różnych fasonów świat musiał zmierzyć się z prostymi formami, które diametralnie zmieniły oblicze dzisiejszej mody.
Wyróżniliśmy trzy kroje, które dały podwaliny do późniejszych fasonów i najpewniej, gdyby nie one – dziś nasza garderoba byłaby naprawdę uboga.
Starożytna tunika
Zacząć oczywiście musimy od pierwszej oficjalnej sukienki, która swój początek datuje na czasy… starożytne. To wtedy nasi przodkowie zakrywali ciało wiązanymi szatami – najpierw z niewygarbowanej skóry, a później z płachty przypominającej dzisiejsze prześcieradło. Najczęściej zwój materiału wiązano na ramionach, a luźny krój opadał na wysokości kolan. Tak luźna forma umożliwiła swobodne poruszanie się i walkę wręcz (co niezwykle mocno cenili rzymscy gladiatorzy).
Tworząc pierwszą, starożytną sukienkę, wykorzystywano najczęściej naturalne materiały – egipski len, bawełnę sprowadzaną z Indii i wełnę. Zapoznając się nieco dokładniej z dziełami historycznymi dowiadujemy się, że odkryte na terenie Danii dzieła udokumentowały pierwsze, długie tuniki. Podobne odkrycie stwierdzono w czasach Mezopotamii i Asyrii, gdzie królowała bawełna i kreacje ze zdobionymi frędzlami.
Z czasem białe i proste szaty zaczęły być barwione błękitem i żółcią, a suknie dla puszystych wiązano paskami, aby podkreślić wąską talię i pełniejsze biodra. Tak tworzone kreacje pełnili rolę sukienki XXL, którą chętnie wybierały nieco krąglejsze kobiety.

Mała czarna od Coco Chanel
Przeskakujemy znacząco na osi czasu, aby znaleźć się w latach dwudziestych XX wieku. To wtedy amerykańskie wydawnictwo Vogue wysłało list do popularnej projektantki – Coco Chanel – z prośbą o zaprezentowanie kreacji uniwersalnej i ponadczasowej. Jako, iż Vogue nie pokazywał ówcześnie sukienki dla puszystych – nowy projekt miał podkreślić filigranową sylwetkę modelki.
Projektantka, która była w żałobie po stracie swojego partnera, postanowiła stworzyć idealną sukienkę… na pogrzeb. W taki sposób powstał krój „małej czarnej”, która zdumiewała swoją prostotą i elegancją. Zarówno wydawcy, jak i cały świat zakochał się w propozycji francuskiej twórczyni, uznając krój za kwintesencję kobiecości i elegancji. Dziś mała czarna występuje zarówno w roli sukienki w dużych rozmiarach, jak również prostej mini, która podkreśla najbardziej filigranową sylwetkę.

Sukienka mini
Sukienka mini zderzyła się z ogromem sprzeciwu, głównie ze względu na swój śmiały i frywolny fason. Przez wielu krytykowana była za gorszący wręcz wpływ na całe społeczeństwo.
Mini to także sprzeciw wartości, które miała wyznawać kobieta – w końcu wymagano od niej skromności i pokory, która nie szła w parze z ukazywaną (jak sądzono) nagością. Pierwszy przełom nastąpił w latach trzydziestych XX wieku, kiedy to na ekranach kin pojawiły się kreacje sięgające kolan. Dziesięć lat późn iej, gdy szczególnie wyraźnie rozwinął się gatunek sci-fi, niezwykle popularne stały się kuse kreacje astronautek i kosmitek. Wszystko to przypieczętowały trendy lat sześćdziesiątych, kiedy to oficjalnie powstały pierwsze kroje mini, sygnowane popularnymi nazwiskami światowych projektantów.

Do popularyzacji trendu ostatecznie przyczyniła się brytyjska projektantka Mary Quant, która jako jedna z pierwszych zaczęła oferować kuse kreacje, prezentując je zarówno na ulicach Londynu, jak i na światowych wybiegach.
Ostatecznie szczyt popularności mini datowany jest na lata dziewięćdziesiąte, kiedy to oficjalnie przestała być kojarzona z buntem przeciwko modowym reżimom. To wtedy uznano ją za nowy, ciekawy krój, który warto wykorzystywać w przyszłości – bez względu na konwenanse i utarte przekonania.