Elżbieta Bieńkowska – nosi tatuaże, pracuje w Unii Europejskiej
Elżbieta Bieńkowska była wicepremierem i ministrem infrastruktury i rozwoju w rządzie Donalda Tuska. Obecnie jest Europejskim Komisarzem ds. Rynku Wewnętrznego i Usług. Kobieta wulkan, pełna energii, o której wiele wiemy, ale również bardzo mocno chroni swoje życie prywatne. Jako polityk, minister nigdy nie wypowiadała się na tematy na których się nie zna, co jest rzadkością wśród polityków. Głównie dzięki niej, Polska osiągnęła rozwój inwestycji unijnych pieniędzy.
Jako wicepremier intrygowała tym, że z jednej strony była taka precyzyjna i punktualna, a drugiej rozluźniona i szalona. Portale plotkarskie szybko podchwyciły, że ma tatuaż na ramieniu, wokół bicepsa, a sama w Tygodniku Powszechnym zdradziła, że to nie jest jej jedyny tatuaż, drugi to słońce. Wszyscy politycy bez względu na opcję polityczną uważali, że Bieńkowska jest bardzo pracowita. Takiego charakteru można dopatrywać się w śląskim pochodzeniu Pani wicepremier. Urodziła się w Katowicach, ale cała jej rodzina mieszka w Mysłowicach i przez całą kadencję w rządzie nikt z jej rodziny nie przeprowadził się na stałe do Warszawy. Do ministerstwa przychodziła codziennie przed godziną 8. Sama zdawała sobie sprawę ze swojej punktualności i sama z tego żartowała. Weekendy dla Pani minister były świętością. W piątek wracała na weekend do rodziny, by zająć się rolą żony i matki. Elżbieta Bieńkowska ma trójkę dzieci i męża Artura – jest szefem oddziału jednego z biur maklerskich na Śląsku.
Nie znosi lizusów, a parytety jej nigdy nie pomogły
Współpracownicy wspominają, że Pani minister szybko pozbywała się mięczaków, którzy się podlizywali, żeby zdobyć jej sympatię. Nie traciła czasu na ludzi niekompetentnych, do dzisiaj chętnie dyskutuje, przy czym jest bardzo konkretna i rzeczowa. Elżbieta Bieńkowska wówczas już odniosła ogromny sukces polityczny, ale nigdy dzięki parytetom. Sama podkreślała, że parytety są niepotrzebne, skoro wśród mężczyzn jest tyle samo idiotów, co wśród kobiet. Może dziwić brak poparcia dla parytetów, tym bardziej, że minister Bieńkowska sam przekonała się że nie jest łatwo robić karierę w administracji jako kobieta. Za pierwszym podejściem nie dostała się Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, kształcącej kadry urzędnicze w Polsce. Poległa na pytaniu, jak godzić życie zawodowe z opieką nad małymi dziećmi. Podobno za drugim podejściem, na to samo pytanie, odparowała że właściwie to dlaczego nie pytają o to mężczyzn.
Kariera w Unii Europejskiej
Elżbieta Bieńkowska przez dziesięć lat pracowała w urzędach wojewódzkim i marszałkowskim w Katowicach. Powoli awansowała z szeregowego urzędnika na szefa departamentu. W tamtym czasie prężnie pracowała nad projektami unijnymi i mogła pochwalić się doskonałą znajomością języka angielskiego. Kiedy Donald Tusk tworzył rząd, Jan Olbrycht, europoseł ze Śląska, polecił premierowi urzędniczkę z Katowic do resortu rozwoju regionalnego. Nikt w Warszawie jej nie znał, ani ona nikogo – miała czystą kartę.
Pani wicepremier coraz lepiej radziła sobie w rządzie, była szanowana i doceniano jej talent w zakresie unijnych decyzji. Niejeden projekt unijny przeszedł przez ręce jej świetnie dobranych współpracowników. Polska zyskała wiele miliardów, a jeszcze sporo przed nami. W latach 2014-2020 Polska otrzyma 80 miliardów euro na rozwój infrastruktury.
Od 1 listopada 2014 roku Elżbieta Bieńkowska jest Komisarzem UE ds. rynku wewnętrznego i usług. Kiedy Donald Tusk został Przewodniczącym Rady Europejskiej, to jego była wicepremier z automatu została również pracownikiem w siedzibie Unii Europejskiej.
Tekst powstał w oparciu o artykuł Łukasza Pałki, opublikowany w serwisie iWoman 26 listopada 2013 roku.