Zanim do naszych domów przyszła choinka
Choinka dla wielu z nas jest nieodzownym kompanem bożonarodzeniowego świętowania. Zwyczaj ubierania drzewka w kolorowe bombki, ręcznie robione dekoracje świąteczne i ulubione cukierki z galaretką, nierzadko angażuje całą rodzinę. Wśród wielu miłośników świątecznej magii to właśnie choinka wprowadza najpiękniejszy nastrój, zapowiadając kolorowo zapakowane prezenty.
Zanim jednak świerkowe drzewko pojawiło się w naszych domach, polskie święta wyglądały nieco inaczej. Okazuje się bowiem, że nasi przodkowie lubowali się w nieco innych, świątecznych ozdobach…
O choince słów parę
Choinka przybyła do nas z Niemiec ponad 200 lat temu. Zanim stała się popularną formą dekoracji musiała zmierzyć się z konserwatywnymi poglądami i dużą dezaprobatą ze strony Kościoła katolickiego. Ten bowiem twierdził, że ubieranie drzewka ma znamiona zwyczajów pogańskich, dlatego też przez pierwsze lata zakazywał takich obrządków. Mimo tego tradycja ta cieszyła się dużą popularnością (również w innych rejonach świata), dlatego też duchowni coraz przychylniej spoglądają na taką formę dekoracji. Z czasem drzewko zyskało na symbolice, niosąc hołd życiu.
Dziś choinka jest nieodzownym elementem naszych Świąt – to ją ubieramy w szklane bombki, lampki (https://pm-m.pl/330-lampki-i-swietliki-choinkowe), ręcznie robione łańcuchy, figurki świąteczne (https://pm-m.pl/331-bozonarodzeniowe-figurki-i-dekoracje) i w pieczone pierniczki z lukrem. Pod ostatnimi gałązkami układamy starannie zapakowane prezenty, a na czubku drzewka dumnie widnieje złota gwiazda, nawiązująca do słynnej “pierwszej gwiazdki”.
Zanim pojawiła się choinka…
Zanim do naszych wnętrz wkroczyła choinka, nasi przodkowie dekorowali dom podłaźniczkami. Tą tajemniczą nazwę często zastępowano takimi określeniami jak rajskie drzewo czy wiecha.
Podłaźniczka do określenie na gałąź (często czubek drzewka), którą wieszamy pod sufitem lub kładziemy na stole, przy którym jemy wigilijną kolację. Podobnie jak w przypadku choinki – gałązkę tą ozdabiano naturalnymi dekoracjami – jabłkami, orzechami, wiązankami ze słomek, wycinankami z bibuły i koronkowymi akcentami, wyrabianymi na szydełku. Co bardziej kreatywna dusza ozdabiała gałązki “światami” – trójwymiarowymi dekoracjami z opłatków. Zawieszenie tak ozdobionej gałązki było niezwykle ważnym wydarzeniem w każdym domu – zadanie to spadało na barki gospodarza, który ubrany w odświętny strój, sam wybierał idealne dla niej miejsce. Z czasem podczas celebrowania śpiewano lub modlono się.
Co ciekawe – do dziś nie jest nam znana geneza wieszanych gałązek. Wiadome jest, że ich zasięg zajął cały kraj, przybywając do nas z rejonów Lwowa i Słowacji (chociaż niektóre źródła pozwalają sądzić, że to zasługa Niemców i Anglików). Według wierzących, zwyczaj wieszania zielonych stroików, miał nawiązywać do Adama i Ewy, którzy poznawali “dobro i zło” za pomocą rajskiego drzewa.
Ostatecznie jednak nazwa została wprowadzona do języka polskiego dzięki “podłaźnikom” – pracownikom leśnym, zajmującym się głównie pszczelarstwem.
Tradycja związana z dekorowaniem podłaźniczek najdłużej zachowała się we wschodniej Polsce (ostatnie jej ślady zanotowano w latach 20-tych XX wieku). Jej fenomen to zasługa nie tylko niewielkich kosztów, ale przede wszystkim uniwersalności i łatwego dostępu do niezbędnych materiałów. Jak podają źródła – gałązkę ucinano z lasów, a ozdoby wyrabiano ręcznie – najczęściej z surowców, które akurat znajdowały się w gospodarstwie.
Z czasem te dekoracje świąteczne zostały wyparte przez klasyczne drzewko, odchodząc zupełnie w zapomnienie. Kto wie, może tradycje napływające zza oceanu, które wykorzystują wiązanki i wieńce, sprawią, że nowa wersja podłaźniczek pojawi się także w naszych współczesnych mieszkaniach?