Uwaga! Aśka kupuje samochód
Zawsze uważałem, że moja starsza siostra Aśka to jest ogarnięta kobieta. Studia skończyła, pracę ma całkiem dobrą a i faceta ma spoko. Całe to moje dobre zdanie poszło sobie gdzieś gdy się okazało, że moja siostra zamierza kupić samochód. Wyszedł z niej wtedy typowy babsztyl. Nie wierzycie? To posłuchajcie.
Przyszła do domu uradowana cała. Już wtedy wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie więc na zapas się nie odzywałem. Usiedliśmy razem z tatą i Aśką, pijemy spokojnie kawę gdy ona nagle mówi:
– Zamierzam kupić samochód – uśmiech pojawił się na jej twarzy a oczy z radości to miała jak pięć złotych.
Ojciec prawie się ciastkiem udławił. Ja nie wiedziałem, gdzie mam się schować bo domyślałem się, że to na mnie i na tatę padnie pomaganie Aśce przy wyborze auta. Ma co prawda faceta, ale on się na tym zna jak ja lakierach hybrydowych.
– A po co Ci samochód? – ojciec pyta nieśmiało – przecież do pracy jeździsz komunikacją miejską?- ciągnie dalej temat, a ja widzę, że siostrze zaczynają się włosy ze złości prostować.
– Bo pomyślałam, że warto czasami do Was samochodem przyjechać by nie tłuc się autobusem i można sobie w Polskę na romantyczny weekend pojechać z facetem – powiedziała to tak szybko, że ledwo zrozumiałem. Wiedziałem, że pożałuję swojego następnego pytania ale musiałem je zadać by tata nie musiał tego robić
– A jaki chcesz mieć ten samochód? – zapytałem z nadzieją, że skoro taka inteligenta to poda konkretną nazwę a nie..
– …Mały i ładny – wypaliła moja siostra, a tata oparzył się kawą. Tak, chyba też miał takie same nadzieje co do odpowiedzi jak ja. No cóż nie tym razem.
– Asiu, ale to mało konkretne jest wiesz? Trzeba pomyśleć o marce, modelu, jaki silnik, jakie chcesz mieć wyposażenie?– tata mówił do niej i zezował na mnie. Chyba chciał bym mu w tym pomógł.
– No tak, i dodatkowo musisz zastanowić się czy ma to być benzyniak czy diesel czy może na gaz – mówiłem to ale nie wiem czy do niej dotarło.
Siedzi Aśka i myśli. Serio prawie można było dostrzec jak jej półkule mózgowe pracują. Po jakiś pięciu minutach ciszy mówi :
– Dobra, to ja pomyślę i dam Wam znać ok? a teraz lecę bo mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
Zabrała swoje rzeczy i tyle ją widziałem. Na prawdę myślałem, że moja siostra to wie czego chce i nie będzie do tematu samochodu podchodziła w ten sposób. Wyszła z niej taka stereotypowa blondynka. A tak na marginesie Aśka nie blondynką. Więc o co chodzi z tym samochodem? Nie wiedziałem i szczerze powiedziawszy zapomniałem o tej sprawie na dobre dwa tygodnie. To były na prawdę fajne dwa tygodnie spokoju. Ale to co dobre szybko się kończy.
Wpada Aśka do domu jak huragan. Rodzice właśnie oglądali swój ulubiony teleturniej. Siada przed nimi na kanapie i mówi:
– Jadę właśnie po samochód, wybrałam sama ale czy możecie pojechać ze mną bo sama się boję?
Tato popatrzył na nią bardzo zdziwiony, ale że jest mistrzem w szybkich odpowiedziach to rzekł:
– A czy sprawdziłaś numer VIN?
Oczy Aśki zrobiły się jak dwa spodki.
– Co sprawdziłam? VIN? a co to takiego? – zapytała nieśmiało.
Tato wstał, podszedł do laptopa, wpisał w wyszukiwarkę „VIN info” a potem „Vin informacje” i powiedział:
– Fajnie, że auto wybrałaś ale warto jeszcze sprawdzić numer VIN, by wiedzieć czy auto nie było kradzione – uśmiech na twarzy mojego taty był bezcenny. Zdziwienie na twarzy siostry też.
– Ale skąd ja mam to wiedzieć? jak jest VIN?- zapytała ze złością moja siostra
– Możesz poprosić sprzedającego by Ci go podał?– tato był spokojny jak Mistrz Joda, imponował mi
– Nie poproszę bo to będzie oznaczało, że mu nie ufam – ostro szła w zaparte- a przecież to nieprofesjonalne
– Moim zdaniem obowiązuje zasada ograniczonego zaufania i sprawdzić należy. Zrobisz jak zechcesz – powiedział ojciec i wrócił do oglądania tv.
Aśka jak to Aśka. Obraziła się i wyszła. A samochodu nie ma. Powiedziała, że woli jeździć autobusem. Może to i dobrze.