Monika Zamachowska: gotowanie jest równie seksowne jak noszenie szpilek
Monika Zamachowska w swojej książce kucharskiej przekonuje, że kuchnia to miejsce, w którym zdecydowanie można uwodzić. Dziennikarka twierdzi, że w dzisiejszych czasach powszechnej konsumpcji, pozostało niewiele rzeczy w związku, które można sobie dać, a nie kupić. W wywiadzie dla iWoman.pl mówi o trudach codziennego funkcjonowania w patchworkowej rodzinie oraz o skomplikowanych relacjach z najstarszą córką jej obecnego męża, Zbigniewa Zamachowskiego.
Dodaje, że czeka ją jeszcze wiele wyzwań związanych z życiem osobistym, bo rozwód z klasą i dobre kontakty między byłymi małżonkami to fikcja. Mimo wszystko twierdzi, że niczego nie żałuje.
Jednym z ulubionych i popisowych dań dziennikarki jest musaka. Ta potrawa z kaszy manny, bulionu wołowo-warzywnego, sera i żółtek oraz bakłażanów, jest bardzo pracochłonna, ale idealna na zimne jesienno-zimowe wieczory. Bardzo pomocny w przygotowaniach jest syn Tomek. Uwielbiają razem pichcić w kuchni w wolne weekendy i mogą się pochwalić wspólnie upieczoną szarlotką, czy ciastem marchewkowym.
Monika Zamachowska w swojej książce podaje przepis na ciasto pomarańczowe z makiem, którym można uwieść ukochanego mężczyznę. Według kobiety gotowanie jest równie seksowne jak noszenie szpilek. Więc taki pracochłonny, ale pyszny deser pokazuje, jak wiele serca w przygotowanie włożyła kobieta, która go upiekła. Szczególnie, że poświęciła swój czas, tak bezcenny i deficytowy towar w dzisiejszym świecie. Dawniej kobiety chciały uciec od stereotypu kuchnia-kościół-dzieci, a dziś się do tej kuchni chętnie wracają po pracy, bo to już nie kierat, a sposób na okazywanie uczuć.
Dziennikarka została zapytana, czy w napiętym grafiku dnia przeciętna polska rodzina znajdzie czas na zaserwowanie choć jednej potrawy z jej książki. Typowy plan żywienia współczesnej rodziny to posiłki dzieci w szkole, lunch rodziców w pracy lub fast-food w drodze do domu, a potem wieczór, lekcje i może kolacja. Prezenterka odpowiada, że również ciężko pracuje, ale codziennie udaje jej się wygospodarować odrobinę czasu na wspólny posiłek z bliskimi po powrocie do domu. Jeśli nie ma czasu na gotowanie w danym dniu, to poprzedniego wieczora stara się coś upichcić, by wspólnie zasiąść następnego dnia do stołu.
Nie chce na siłę przekonywać do gotowania w tygodniu, ale zachęcić do eksperymentowania w kuchni w wolnym czasie, w weekendy i w święta. Dodaje, że nie pisała książki z myślą o osobach, którym zależy na szybkich i efektownych daniach, ale dla spełnionych kobiet, dla których kuchnia jest centrum życia domowego. Pisała dla kobiet takich jak ona, które wraz z pierwszym dzieckiem poczuły, że uwiły gniazdo, ale i dla tych wszystkich kobiet, dla których dokonała się rewolucja w życia, jak np. rozwód, czy podjęcie decyzji o pozostaniu bezdzietną.
I wcale gotowanie nie było jej pasją od zawsze. Twierdzi, że uczyła się go dopiero w Anglii, po urodzeniu dziecka, w swoim drugim małżeństwie. Jako mała dziewczynka, podobnie jak jej córka Zosia obecnie, nie była zainteresowana przygotowywaniem posiłków. Dlatego podczas pisania książki Kuchnia Kobiet, szukała inspiracji w przeszłości, we wspomnieniach związanych z przepisami babci Ziuty.
Była redaktor naczelna Zwierciadła, zapytana o najtrudniejsze aspekty funkcjonowania w patchworkowej rodzinie, odpowiada, że kluczowe to pozostać przyzwoitym. Dodaje, że jej dzieci nie miały problemu z akceptacją nowej sytuacji, natomiast rodzinie męża trudno było zaakceptować taki stan rzeczy. Nie ma jednak o to pretensji, bo uważa, że tzw. rozwody z klasą to fikcja. Rzeczywistością są wzajemne pretensje, żal i najsmutniejsze ze wszystkiego – zamierzone lub nieświadome granie dziećmi.
Monika Zamachowska prognozuje, że niestety najtrudniejszy czas dopiero przed nimi, ponieważ jej dzieci powoli wkraczają w przełomowy nastoletni okres, a dzieci Zbigniewa Zamachowskiego wciąż w nim są. Wychowanie to ogromny trud, ale i loteria, więc pozostaje w nich obawa o ujawnienie w charakterach dzieci własnych żalów, frustracji, lęków. Decydując się na wspólne życie, zdawali sobie jednak sprawę, że będzie to rewolucja ze wszystkimi jej konsekwencjami. Nadal broni swojej wypowiedzi, z wieczornego programu, o porannym seksie oraz wywiadu udzielonego Gali, w którym opowiedziała o trudnych relacjach Zbigniewa Zamachowskiego z dziećmi. Twierdzi, że mówiła tylko prawdę i stała się kozłem ofiarnym całej sytuacji.
Na przykładzie układania od 30 lat relacji ze swoją macochą, dziennikarka ma nadzieję, że kontakt z dziećmi Zbigniewa również polepszy się z czasem. Rozumie też bunt dwudziestoletniej córki Zbigniewa, Marysi, która napisała do niej emocjonalny list i opublikowała go na Fecebooku. Ma jednak nadzieje, że dzieci dorosną i zrozumieją konsekwencję swoich działań i decyzje dorosłych.
O publiczne jej zlinczowanie za małżeństwo ze Zbigniewem Zamachowskim też nie ma żalu. Twierdzi, że czasem sama się na tym łapie, że oceniając negatywnie postępowanie innych, zaczyna czuć się lepsza. I taki też mechanizm upatruje w tych niekorzystnych dla siebie wypowiedziach, w tym w wypowiedzi Krystyny Jandy. Ale uważa się za silną kobietę i nie w jej stylu jest płacz. Twierdzi, że bezgraniczna miłość do ukochanego motywuje ją i uskrzydla. Smutek wywołują u niej tylko momenty załamania męża, czas cierpienia ukochanej osoby.
Nagłośnienie osobistych relacji w mediach, odbiło się negatywnie na jej życiu zawodowym, ale na krótko. Szefostwo telewizyjnej Dwójki, postawiło na profesjonalizm, więc szybko wróciła do łask i do prowadzenia Pytania na śniadanie. Obecnie jest na nowym etapie życia i chce funkcjonować w mediach jako dziennikarka i być ocenianą za swoją pracę, a nie w kontekście życia prywatnego.
Treść powstała na podstawie wywiadu przeprowadzonego przez Katarzynę Kalus, opublikowanego 01.12.2014 roku w serwisie iWoman.pl